Bubblin' In The Cut

Autor: Anya , poniedziałek, 31 stycznia 2011 01:06

Nie będę udawać, że przeszła mi Trono-mania:P jak widać. Wobec tego wrzucam 3 komiksy (krótkie i durne) i jeden fanart, coby nie było Wam smutno, że nic się u mnie nie dzieje. Jak się czegoś nie da doczytać, to follow the link do imageshacka, tam sobie można większe obczaić. Pozdro!:D







True Colors

Autor: Anya , niedziela, 23 stycznia 2011 23:32



Już pół roku razem♥♥♥

Save your scissors

Autor: Anya , środa, 19 stycznia 2011 22:05

OMG, jak już egzamin napisany, to oczywiście zacząć się muszą nowe dramy. Dowiedziałam się dzisiaj mianowicie, że nie dostanę indeksu, bo - uwaga - nie mam doniesionych wszystkich dokumentów (a mam, zaznaczam). Przy czym podbito mi legitkę, studiuję sobie legalnie, egzaminy zaliczam, nawet w przesławnym USOSie jestem, a tu nagle takie coś. Mój dziekanat momentami mnie wykańcza. Mam nadzieję, że uda mi się to wszystko szybko wyjaśnić, bo nerwica mnie bierze, jak ledwo mam w ciągu dnia 2h czasu na jakikolwiek relaks i naukę (najczęściej na relaksie się kończy...), a teraz muszę jeszcze biegać po dziekanatach. Cudownie, tylko tego mi brakowało do szczęścia.
Jestem zła.

EDIT: Oczywiście okazało się, że wszystkie moje dokumenty są na miejscu. Splendid:D gratulacje dla państwa dziekanactwa.

OMGgg

Autor: Anya , wtorek, 18 stycznia 2011 21:23

Tak naprawdę sesję mam jutro od 9:45 do 11:15 i tylko tym jednym egzaminem NAPRAWDĘ się stresuję (poza tym literatura hebrajska i wystąpienie, dam radę, ale ten chiński... jak to zawalę, to sobie never nie wybaczę ever). No, więc żeby nie było, że nic nie wrzucam, to tutaj dwie fotki wykonane moją mega marną kamerką internetową.



Tak, to ja w mojej koszulce Oceansize i ja, jak jem ciastko.

Sesja==;

Autor: Anya , niedziela, 16 stycznia 2011 12:37

W tym roku jakaś lżejsza, ale i tak trzeba troszkę przysiąść i poczytać. Na szczęście we wtorek za tydzień będzie już po wszystkim:). Najbardziej boję się zaliczenia z chińskiego, bo powtarzam materiał już ze 2 tygodnie, ale nie wiem, czy to wystarczy. Moje japonistyczne zaliczenia są za to w tym semestrze jakieś łatwe i mało stresujące:P no, może poza wystąpieniem przed całą grupą, które mnie czeka w piątek, ale z tym sobie jakoś poradzę, wystarczy wykuć tekst na pamięć i będzie dobrze, byle się tylko nie pomylić. Jutro zaliczenie z PNJ i lektury tekstów klasycznych, w środę chiński, w piątek wystąpienie, a we wtorek - literatura hebrajska (nie pytajcie, po co mi to na japonistyce, muszę to zaliczyć i koniec, za co pięknie dziękuję mojemu nowemu programowi, przez który nie dość, że musiałam rzucić pracę, to teraz muszę jakieś bulszity zaliczać). No, ale nie narzekajmy - później zostanę do środy celem dokończenia korepetycji, a w czwartek zmywam się do domu. I jako nagrodę posesyjną (chociaż w tym roku naprawdę nie czuję się, jakbym miała sesję) kupię sobie "Tron: Evolution" na ps3 i będę grać, grać, grać. Zajawka była marna, ale po przeczytaniu recenzji jakoś naszła mnie ochota, żeby jednak spróbować. Zwłaszcza, że w sumie po pójściu na "Dziedzictwo" drugi raz stwierdzam, że film istotnie był zacny i fajny, stylistyka genialna, a jak będę miała kota, to nazwę go Rinzler.



Coffee Heaven i Turtle Latte

Autor: Anya , poniedziałek, 10 stycznia 2011 23:05

Lubię Turtle Latte w Coffee Heaven, ale bynajmniej nie dlatego, że jest smaczna (choć jest, i to bardzo:D). Tak sobie myślę, że gdyby nie ta kawa, to byłabym teraz nieszczęśliwa/cierpiąca/w związku, którego wcale nie chciałam, ale pewnie bym się na niego prędzej czy później zgodziła. Gdyby nie to wesele, na którym spędziłam czas z Łukaszem, bo mój ówczesny facet wolał spać w samochodzie i zostawić mnie z tłumem ledwie-znajomych, nie byłoby jednak tej kawy. Bo jakoś dwa dni po tym weselu feralnym spotkałam się z Łukaszem na tej właśnie kawie i przegadaliśmy dobre kilka godzin. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że będziemy razem, ba! Nie wiedziałam nawet, że zostawię mojego już-byłego, bo przecież chciałam walczyć i byłam gotowa cierpieć. Głupia byłam. No, ale prędzej czy później musiało się to wszystko jakoś rozwiązać. I teraz ta kawa z zielona herbatą kojarzy mi się z przezabawną rozmową, z pierwszymi krokami, które poczyniliśmy z Łukaszem w swoją stronę. Kojarzy mi się z zatłoczonym dworcem i wielką kolejką do kasy, która uniemożliwiła mi kupienie biletu do domu. Bardzo miły był to dzień, bo pozwolił mi totalnie oderwać się od wszystkiego, co mnie bolało i było nie tak. I tak już zostało - ile razy spotkam się z Łukaszem, zawsze potrafi odwrócić moją uwagę od zmartwień i problemów, jakoś zawsze potrafię się przy nim cieszyć z najmniejszych rzeczy. Wcześniej często zdarzało się, że te 'najmniejsze rzeczy' mnie przytłaczały. Teraz wiem, że wcześniej to po prostu nie było to. Wiele osób mi powtarzało - będziesz wiedziała, czy to 'ten', czy to ta właściwa osoba dla ciebie. Obudzisz się pewnego dnia i po prostu będziesz wiedziała.
No i wiem.

"Trona" ciąg dalszy

Autor: Anya , środa, 5 stycznia 2011 00:53

Byłabym lepszym Rinzlerem niż Rinzler.